I nie wódź nas na pokuszenie…

Co jakiś czas kusi mnie powrót tutaj. Przelanie pewnej refleksji, wyrażenie opinii, czy też podzielenie się zdarzeniem, które wprawiło mnie w zdumienie, które z biegiem czasu budzi pobłażliwy uśmiech.

Ale wtedy pojawia się pytanie: po co to? Przecież takich blogów są miliony. Wśród śledzonych przeze mnie blogów co jakiś czas trafiam na tydzień, podczas którego publikowane są na różnych blogach posty na ten sam temat: głośny film, popularna książka, aferka z pierwszych stron gazet… Taki mamy klimat?

Should I stay or should I go?

2 Komentarze

  1. Zdzisław Testowy · · Odpowiedz

    Obiektywnie rzecz biorąc, większość podejmowanych obecnie w Internecie działań sprowadza się do generowania zbędnego ruchu sieciowego. Nie przeszkadza to jednak to w niczym „generatorom” tego zbędnego ruchu. Tak więc z tak zwanej jednej strony kilka pakietów więcej nie robi żadnej różnicy.

    Z tak zwanej drugiej strony uważam, że w ten (lub podobny) sposób można udokumentować pewne wydarzenia, które inaczej zaginą w czasoprzestrzeni – i to może być odpowiedź na pytanie „po co”. Czas leci szybko, wszystko się rozmywa. W końcu to jedyne, co pozostaje – jeśli nikt nie będzie wiedział, i nikt nie będzie pamiętał, to nie zostanie nic. Po prostu pewnego dnia lista członków komitetu szachowego będzie krótsza o jedno nazwisko. „Nie istniał, nigdy nie istniał”.

  2. Fajnie, że wróciłaś i że będzie o tarocie :)

Dodaj komentarz